Majówka 2014

Kolejna już trzecia majówka spędzona na podkarpaciu. Już sobie nie wyobrażamy innej majówki jak nie na podkarpaciu u Boboliuszy naszych. Wspaniale spędzony czas, przede wszystkim pożytecznie. Dziewczynki spisały się na medal opiekując się szczeniętami Finki nie mówiąc już o Cioci, która otacza psiaki niesamowitą opieką. Dominiczko szczenięta są w znakomitej formie i co najważniejsze w ich dotychczasowym rozwoju nie brakuje im niczego, dzięki Tobie z socjalizacją z otoczeniem nie mają żadnego problemu co też bazuje w znacznej mierze na ich rozwoju w przyszłości. Profesjonalizm to mało powiedziane. "R-ki" Kajminia mają wielkie szczęście rodząc sie w takim ciepłym domu. Poza tym przygotowywanie poletka Marcina i zasiewanie kolejnego. Praca przy korowaniu bali na nową ambonę, gdzie Kajetan doskonale sobie radził. Wypad  na XV Górskie Międzynarodowe Zawody Balonów, na koncert Iry w Krośnie, gdzie dziewczynki dały popis pogowania, majowy grill z przesmaczną dziczyzną przygotowaną przez Ciocię i dziewczynki i niezapomniany wyjazd nad San do przepięknego urokliwego miejsca w Lesku, gdzie Marcin od lat łowi pstrągi i lipienie. Pierwszy nasz raz jak łowiliśmy ryby na muszkę. Marcin przygotował ubranie dla Kajetana i dla mnie wodery. Przepiękna rzeka i sceneria, szum wody i skupienie przy rzucaniu muszki na wodę. Coś niesamowitego, jak człowiek w takich chwilach wyłącza sie zupełnie nie myśląc o niczym innym. Kajetan przy pierwszy zarzuceniu już branie i nieduży pstrąg pierwszą rybą małego wojownika, jaka radość wszystkich trzech. Potem kolejne brania, ale te ryby nie są tak łatwą zdobyczą i trzeba nie lada umiejętnośći i doświadczenia żeby przechytrzyć je i wyciągnąć z głębokich jam w których często bytują. Nasz mistrz wujo Marcin wyciągnął dwa piękne pstrągi, no ale jak widzieliśmy jego zarzucanie muchą to tak jakby się urodził z wędką w ręku. To ogromna sztuka tak umiejętnie rozpoznawać wszystko co się dzieje w rwącym nurcie rzeki. Łowiliśmy, aż do wieczora, czas tak szybko zleciał, że schodziliśmy z Sanu już długo po zachodzie. Ja z wodą w woderach ledwo wylazłem na brzeg, a Kajetan holowany przez wuja na ramieniu. Zmoczeni, ale jacy szczęśliwi. Potem ognisko nad brzegiem Sanu i konsumpcja złowionych pstrągów. Tak pyszne, że rozpływały sie w ustach. Dziękujemy Marcinku bardzo za ten wypad. Kajetan połknął już bakcyla na dobre, a i ja jestem zachwycony łowieniem pstrąga na muchę. Powrót do domu do dziewczyn wycieczka na Słowację i przesmaczny obiad zapiekany ser, którego u nas nie spotkasz. Na koniec msza w pięknym zabytkowym kościele pw. św. Jana z Dukli i jak zwykle smutne pożegnanie. Dziewczynki nie mogą się nigdy ze sobą rozstać. Jeszcze raz dziękujemy Wam przyjaciele za wspaniałą majówkę i do następnego spotkania.